W 1298 r. miasto otrzymało od Zakonu prawo targowe oraz zezwolenie na budowę domu kupieckiego na rynku oraz ław rzemieślniczych. Podstawą znaczenia średniowiecznego Chełmna był handel tranzytowy. Handlowano tu towarami z ziem polskich, Rusi i Węgier. Położenie miasta nad wielką rzeką pozwoliło na uczestniczenie w handlu morskim. Jednym z takich powstałych w średniowieczu miast był Nowy Żmigród. Korzystając ze strony internetowej www.bazhum.muzhp.pl przedstawiamy artykuł Zbigniewa Perzanowskiego „Średniowieczny Żmigród” opublikowany w Annales Universitatis Mariae Curie-Sklodowska w 1990 roku. T ereny nad górną Wisłoką jako leżące na najdogodniejszym Samorząd Miasta Tczewa. Powstanie Rady Miejskiej w Tczewie, ukonstytuowanej już w 1258 za przyzwoleniem wspomnianego księcia Sambora II, wyprzedza lokację miasta. Jest to jedyny tego typu przypadek na terenie dzisiejszej Polski. Tczewska Rada Miejska utworzona została wcześniej niż uważane za najstarsze w naszym państwie Rady we Vay Tiền Nhanh. Powstające od IV wieku naszej ery hagiografie, przybierające najczęściej formy legend o losach świętych Kościoła, stanowiły bardzo ważny element pisarstwa średniowiecznego. Spisywanie żywotów świętych miało oczywiście swoje dydaktyczne cele, ale nie tylko. Hagiografie kryły w sobie bowiem, poza elementami historycznymi, wiele apokryficznych, czy też fantastycznych treści, które przekazywane były drogą ustną i utrwalały się w świadomości wiernych jako chętnie słuchane, atrakcyjne historie. Wśród polskich hagiografii średniowiecznych najlepiej znaną do dziś jest „Legenda o świętym Aleksym”, ukazująca dzieje na wpół legendarnego świętego, który będąc księciem, wyrzekł się swego bogactwa i wszedł na drogę ascezy. Spośród znanych w średniowieczu świętych osobowości Aleksy reprezentuje typ ascety, przeciwstawny do postaci świętego-bojownika. Pragnąc całe życie poświęcić Bogu, rezygnuje Aleksy ze wszystkiego, czym obdarzył go los: opuścił kochających rodziców oraz wspaniale urodzoną, pobożną żonę, pozostawił wszelkie bogactwa i zdecydował się na los żebraka, znoszącego niewygody, cierpiącego z powodu zimna, śpiącego pod gołym niebem na progu kościoła i żyjącym ze skromnej jałmużny. Nieobce są mu też różnego rodzaju upokorzenia: Podał mu szafarza swego;Ten mu czynił wiele pod wschodem leżałKażdy nań pomyje, złą wodę lał. Szczegółowy opis życia świętego Aleksego zawarty w legendzie, to charakterystyczny, zgodnie z typologią Mariana Plezi, element średniowiecznej hagiografii, zwany „vita”. Towarzyszy mu najczęściej „passio”, czyli opis męczeństwa świętego. Ponieważ Aleksy nie był typowym męczennikiem, „passio” w „Legendzie o świętym Aleksym” realizowane jest w wyliczeniu jego cierpień, upokorzeń i niewygód. Śmierć z powodu choroby przypieczętowuje udręki Aleksego. W każdej hagiografii powinien też znaleźć się element zwany „miracle”, czyli opis cudów świętego. Nie brakuje go również w polskiej wersji „Legendy o świętym Aleksym”. Już samym narodzinom świętego towarzyszyła aura cudowności, gdyż narodził się on na skutek żarliwych modlitw jego rodziców, którzy długo nie mogli doczekać się potomka. Drugi cud, który spotyka Aleksego, wiąże się już z jego ascetycznym życiem. Gdy śpi przed kościołem, marznąc, schodzi z ołtarza obraz Matki Bożej, nakazując klucznikowi otworzyć kościół dla Aleksego: Eż się stało w jeden czasWstał z obraza Matki Bożej obraz,Szedł do tego człowieka,Jen się kluczem opieka,I rzekł jest tako do niego:Wstani, puści człowieka tego,Otemkni mu kościół boży,Ać na tym mrozie nie leży. Ponieważ obraz schodził z ołtarza wielokrotnie, wieść o cudzie szybko rozeszła się wśród mieszkańców miasta, którzy zaczęli darzyć anonimowego żebraka coraz większym poważaniem i skromny asceta postanowił wyjechać, udając się statkiem do Syrii. I tutaj znów miał miejsce cud, gdyż wiatr sprawił, że statek musiał zawrócić i Aleksy przypadkiem trafił do swego rodzinnego miasta, Rzymu. Taki obrót wydarzeń jasno dowodzi boskiej ingerencji w siły natury. W cuda obfituje scena śmierci Aleksego, kiedy to w całym Rzymie samoistnie rozbrzmiewają dzwony we wszystkich kościołach. Duchowni dostojnicy postanawiają odnaleźć sprawcę cudu. Udaje im się to dzięki dziecku, które wskazuje na Aleksego. Zebrani przy ciele zmarłego świętego zaznali kolejnego cudu, gdyż każdy, kto cierpiał na różnego rodzaju schorzenia, stanąwszy przy nim, doznawał uzdrowienia. Nie udało się też nikomu wyjąć z ręki Aleksego listu zawierającego historię jego życia, poza jego własną żoną, co tłumaczy autor kolejnym cudem: Jedno przyszła żona jego,A ściągła rękę do niego,Eż jej w rękę wpadł list,Przeto iż był jeden do drugiego czyst. W wierności formalnym zasadom oraz typowej dla średniowiecznych żywotów świętych tematyce jest „Legenda o świętym Aleksym” wzorcowym przykładem hagiografii w polskiej literaturze. Rozwiń więcej ŚREDNIOWIECZNE MIASTO I JEGO MIESZKAŃCY Za panowania pierwszych Piastów większe osady najczęściej powstawały przy grodach . Dopiero w XII i XIII wieku powstawały pierwsze miasta. Były lokowane na prawie lubeckim lub dzieliło się na: patrycjat, pospólstwo, plebs. Władzę w mieście sprawował burmistrz i rada DO GRY (MILIONERZY) liczba stron 7 Sprawdzian ŚREDNIOWIECZNE MIASTO I JEGO MIESZKAŃCY Brak możliwości powrotu do pytań po udzieleniu każdym pytaniu będzie pokazana poprawna odpowiedz. Fekalia Jeśli kiedykolwiek myśleliście, że średniowiecze to raczej szara i smutna epoka, tysiącletni lapsus w dziejach ludzkości, to zapewne mieliście przed sobą obraz brudnych miast, wstrętnych choróbsk i powszechnej degrengolady, której ulegała ludzkość. Nie inaczej było w XIII-wiecznym Wrocławiu, którego ulice bynajmniej nie były usrane… usłane różami. Domniemam, że znacie zwyczaj ogłaszania wylewania nieczystości na ulicę. Czy to z parteru czy z piętra wszystkie pomyje wydostawały się nie rurą ściekową jak dziś, a po prostu wiaderkiem przez okno. I tak nawet do początków XX wieku! Analogicznie trzeba było oznajmić swą prezencję sławetnym „Idzie się!”, aby choć trochę zminimalizować prawdopodobieństwo spotkania się z poranną kupą lub szczynami sąsiada. Legendy Wrocławskie – Ostrów Tumski Otóż fekalia trafiały przed dom i co później? Cóż, płynęły dopóki mogły…, bowiem śmierdzące i oklejone wszelkiej maści gównem ulice posiadały rynsztok, jednak jego funkcjonalność możemy poddać pewnym wątpliwościom. W każdym razie jeśli kupeczki nie dokleiły się do wielkiej skorupy, kończyły swoją drogę w Odrze, bądź Oławie. Aby móc poruszać się po ulicy, budowano więc pomosty i kładki z drewnianych bali. Niestety i one często tonęły we wszechobecnych nieczystościach. Ostrów Tumski we Wrocławiu – Wyspa Katedralna Z pomocą przychodził zatem piasek! Jeśli kiedykolwiek zastanawiały różnice w poziomach wzniesienia w miastach o korzeniach, na przykład średniowiecznych to wina lub jak kto woli zasługa odpadów bytowych, które zasypywano właśnie nim. Dla unaocznienia tego zjawiska wyobraźcie sobie, że poziom terenu w II połowie XIII wieku we Wrocławiu podniósł się aż o 3 metry! Być może właśnie teraz zdacie sobie sprawę skąd w muzeach cała masa przeróżnych artefaktów, od monet po grzebienie. Zwierzyna Do sielankowej wizji Wrocławia obklejonego śmierdzącą mazią dodać musimy również trzodę chlewną, chodzącą wszędzie i jedzącą wszystko: ścieki z rzeźni, piekarni, dosłownie cały syf zewsząd! Wszystkie nieczystości z miasta lądowały w jednej puli. Od 1501 roku próbowano sobie poradzić przynajmniej ze zwierzętami hodowlanymi narzucając obowiązek zatrudnienia pasterza do ich wypasu. Niestety walka ze zwierzęcym łajnem była walką z wiatrakami. Dopiero w 1804 roku definitywnie zakazano hodowli w obrębie miasta. 10 miejsc we Wrocławiu, które warto zobaczyć! Śmieci Dokumenty podają, że średniowieczny Wrocław posiadał własną brygadę śmieciową już (albo dopiero) w XIV wieku, ale co z tego! Mężczyźni zwani wózkarzami odbierali śmieci spod drzwi kamieniczek na trasie wyznaczonej przez władze miasta, lecz cała akcja sprzątania szła im jak krew z nosa. Aczkolwiek to była przyjemna część pracy, bowiem druga część obowiązków dotyczyła opróżniania nieczystości z wychodków. Na znak przeprowadzania całej akcji przed domem rozpalano ogień, aby uchronić przypadkowych przechodniów przed wszystkimi komponentami całego zajścia. Odchody wywożono poza miasto, jednak nierzadko wózkarze byli atakowani przez samych mieszkańców! Niewdzięczni. Jednym słowem wózkarze mieli po prostu przesrane. Aby uniknąć kolejnej epoki lodowcowej z miasta wywożono również i śnieg… W XV wieku na ulicach Wrocławia pojawiło się dwadzieścia wozów zaprzęganych już końmi, a nie siłą ludzkich mięśni. Na wysypisko śmieci natomiast wybrano tereny poza obrębem murów miejskich – niedaleko dzisiejszego Placu Muzealnego (przy dawnym Stawie Mysim). Niewesoło było żyć w średniowiecznym Wrocławiu, ani renesansowym i później też było niewesoło, o! 26 maja 1744 wraz z wprowadzeniem w życie regulaminu dotyczącego utrzymania porządku w mieście. Zabraniał on wyrzucania śmieci przez okno i nakazywał dbać o czystość przed domem, sytuacja miała się nareszcie poprawić. Niestosowanie się groziło wysokimi karami, ale przyzwyczajenia ludzkie były silniejsze. Na prawdziwe efekty średniowieczny Wrocław musiał czekać długo. Jeszcze w 1790 roku Goethe określił go jako miasto „hałaśliwe, brudne i śmierdzące”. Higiena Wszechobecny odór zgnilizny i kurz świdrujący w nozdrzach – tak rysuje się przed nami obraz średniowiecza. Pojęcie higieny w takich warunkach nie było zupełnie nieznane, wbrew powszechnej opinii, ale nasi przodkowie raczej z tym nie przesadzali. Istniały miejskie łaźnie, które stały otworem dla spragnionych czystości i wszelkich doznań mieszkańców. Bardziej przystępną formą jednak była kąpiel w jeziorze czy rzece. Jeśli już o łaźniach mowa to walory samego miejsca podnosiły kobiety lekkich obyczajów, które nierzadko fundowały owe „wszelkie doznania”. Ślady (prawdopodobnie) jednej ze średniowiecznych łaźni odkryto na ulicy Kazimierza Wielkiego 45, co tylko potwierdza że brak higieny w tamtych czasach jest mitem. Stargard – Gotyk ceglany i mała zbrodnia przeciwko architekturze Ciekawe jest również to, że Wrocław miał dostęp do bieżącej wody już w XIII wieku. Studnie zaś znajdować się miały podobno na każdej parceli. Od połowy XIV wieku za to miasto szczyciło się posiadaniem glinianych wodociągów, co było ewenementem w tej części Europy. Sytuacja na przestrzeni wieków nie wyglądała jednak różowo, bo w 1824 roku tylko Wyspa Katedralna i kilka domów w obrębie miasta mogło cieszyć się zdatną do picia wodą. Oznacza to tylko tyle, że miasto rozwijało się, a wodociągi stały w miejscu. Niestety nie istnieje żaden związek licznych studni z czystością w mieście. Pierwsze instalacje kanalizacyjne w mieście związane były z powstawaniem średniowiecznych klasztorów i odprowadzały nieczystości do Odry. Kupeczki i inne takie płynęły sobie zaledwie nieco ponad 1,5 kilometrowym odcinkiem zahaczając ulice: Uniwersytecką, Szewską, Antoniego Cieszyńskiego, Kuźniczą i Odrzańską. Dla porównania nadmienię, że sieć kanalizacyjna we Wrocławiu w czasie II wojny światowej liczyła 838 kilometrów. Fosa W XIII wieku we Wrocławiu, przed pierwszym pierścieniem murów miejskich (obecnie ulice Nowy Świat, Białoskórnicza, Kazimierza Wielkiego i Klemensa Janickiego) wykopano fosę, która nie bez powodu w ciągu wieków nazwana została Czarną Oławą. Budowa drugiego pierścienia wraz z rozwojem miasta w XIV wieku zdegradowała funkcję rzeki z militarnej do gospodarczej. Brzegi szybko wypełniły się domkami, które zasiedlał wrocławski margines, a pośród całej śmietanki swoje siedziby mieli różnej maści rzemieślnicy. W zasadzie już chyba to wystarczyłoby, aby totalnie zasyfić płynącą wartkim nurtem rzekę, ale nie. Oczywiście do domów dołączano wychodki z których nieczystości spływały właśnie tam; odpadki i śmieci – do rzeki, konie – do rzeki, wszystko lądowało w rzece. Oh jak zwodnicze było myślenie, że nurt zabierze wszystko ze sobą! Nic bardziej mylnego. Dodajmy do tego jeszcze wizję pomostów wychodzących z domów do rzeki. Jako, że Czarna Oława miała funkcję gospodarczą samo przez się rozumie się, że to właśnie ona dostarczała wodę mieszkańcom Wrocławia. Tak, dokładnie tak jak myślicie – załatwiali się do niej, a potem pili. To znaczy, mniej więcej. A w sumie to więcej niż mniej… Legendy o zamku w Malborku Niestety wysoki poziom rzeki zaczął opadać, a wszystko to czego nurt ze sobą nie zabrał, osadzało się tworząc warstwę cuchnącego mułu. Z biegiem lat życiodajna rzeka stała się największym przekleństwem mieszkańców Wrocławia, a jej fetor był nie do zniesienia. Nie tylko upalne dni odciskały piętno na mieszkańcach miasta, albowiem Czarna Oława stała się wylęgarnią zarazy wszelakiej. Epidemie cholery czy tyfusu to tylko niektóre z zasług smródki, aczkolwiek idące w tysiące ofiary zabójczej rzeki nie były wystarczającym powodem do jej zasypania! Finalnie po epidemii cholery w 1866 roku, która zabrała ze sobą ponad 4 tysiące osób zasypano Oławę śródmiejską i na jej miejscu założono ulicę. Po raz kolejny jednak pojawił się we Wrocławiu problem z wodą pitną… Choróbska Średniowieczny Wrocław niejednokrotnie nawiedzały epidemie, których występowanie potwierdzają źródła historyczne i oczywiście relacje kronikarzy. Wszyscy słyszeliśmy zapewne o dżumie, która dziesiątkowała raz po raz Europę. Pierwsza potwierdzona jej epidemia nawiedziła miasto już w 1315 roku i do czasu swej ostatniej wizyty w 1668 roku zebrała niewyobrażalne żniwo. Co ciekawe, a raczej zastraszające to fakt, że to wcale nie największa z nich, której apogeum przypadło na połowę XIV wieku była tą najgorszą, a epidemia z 1633 roku! Liczbę ofiar szacuje się na ponad 13 tysięcy, a dla upamiętnienia tego wydarzenia, zamiast słupa morowego, na placu biskupa Nankera umieszczono tabliczkę z tą właśnie datą. Kiedy ustąpiły już serie dżumy Wrocław ulubiły sobie kolejne epidemie – tyfusu oraz cholery czy gruźlicy, a nawet grypy! Oczywiście nie myślcie sobie, że to wyłącznie wina higieny! Niestety na epidemie składało się znacznie więcej czynników pośród których wymienić można bardzo niski standard życia czy wszechobecne ubóstwo, nieurodzajność plonów, prowadzące do głodu i kapryśna pogoda, która często była czynnikiem głównym. Poza tym nie bez znaczenia pozostawało zagęszczenie ludności w miastach i oczywiście szlaki handlowe na których można było całkiem za darmo dostać jakiś prezencik. Legendy polskie – Z piekła rodem Kronikarze wymieniają też inne choroby, które dręczyły ówczesnych wrocławian, a pośród nich paraliże, udary mózgu, żółta gorączka i rzecz jasna wszelkiego rodzaju zatrucia pokarmowe. Swoją drogą powinniśmy być wdzięczni tym ludziom za dar wiedzy jaki nam przekazali. To właśnie między innymi dzięki średniowiecznym wiem co możemy jeść, a co jest dla nas trujące. Dodatkowo, nie myślcie sobie, że nowotwór to coś nowego – niestety cholerstwo towarzyszy nam od zarania dziejów, więc także i w średniowieczu towarzyszyło naszym przodkom! Seks Wieki Średnie od seksu wolne nie były i choć kościół potępiał wszelkie dupy na boku, życie biegło swoim torem. Akt miłosny zatem, oprócz przyjemności, często dostarczał więcej wrażeń niż delikwenci mogliby oczekiwać. Tak jak i teraz zresztą, wstydliwe choroby były wstydliwe i wtedy. W sumie nie ma się czym chwalić, ale co najważniejsze dotyczyły one wyłącznie ludzi świeckich! Kanonicy mogli zarazić się kiłą czy rzeżączką wyłącznie przez powietrze. No przecież! Zarządzenie z 30 września 1552 roku nakazywało izolować chorych na syfilis i jemu podobnych od ludzi zdrowych. Tych przenoszono do szpitali św. Hioba (przed Bramą Mikołajską – u zbiegu ulicy Ruskiej i św. Mikołaja) i św. Łazarza (przy ulicy Traugutta). Swoją drogą kiła ma tyle nazw, że aż dziwne że w Poznaniu nie nazwano jej chorobą wrocławską. W każdym razie Rosjanie oskarżali nas o rozsiewanie motyli miłości, a my winiliśmy Niemców – ktoś winny być musi. Chełmno – Polskie miasto zakochanych Jak widzicie średniowiecze nie było wcale smutną epoką, działo się więcej niż możemy sobie wyobrazić. Pamiętajmy jednak, że wraz z nadejściem renesansu czy kolejnych epok smród i syf od razu nie zniknęły! Zmiany te wymagały sporo czasu, kilka wieków zanim doszliśmy do tego co mamy tak więc weźmy pod uwagę, że średniowiecze to tak naprawdę okres do końca XIX wieku pod wieloma względami. Czasami nawet mam wrażenie, że w pewnych sferach życia wciąż w nim tkwimy… Lektura: Wrocławskie wędrówki przez stulecia – Wojciech Chądzyński; wyd. Via Nowa; Wrocław 2009

plan średniowiecznego miasta z legendą